Z jednej strony piszę o technicznym mięsie branży IT a z drugiej gdzieś czuję, że to wszystko się składa w wytwarzanie dóbr. Oczywiście dobra wytwarzają społeczeństwa, czyli nie tzw. "mistyczne państwa" a pojedyńcze jednostki, które posiadają marzenia, planują coś i następnie realizują. Chciałbym w związku z tym podzielić się z Wami przemyśleniami n.t. książki, którą polecałem wielu osobom w trakcie prowadzonego ostatnio meetupu na temat Internetu Rzeczy, Sprzętu i Robotyki
Dzieło, o którym mowa to jest "Społeczeństwo zerowych kosztów krańcowych" autorstwa Jeremyiego Rifkina.
Książka jest nie przykładem wylewnego wykładu z ekonomii, ale zwiera na wstępie bardzo ciekawy - jak dla osoby technicznej - przytoczony fragment historii z kształtowania się popytu i podaży na światowej scenie. Na tle tej historii autor dociera do tematu, który zdradza podtytuł o tym, że każdy współcześnie element życia podlega kapitalistycznemu systemowi, który wspólnie karmimy naszą codzienną pracą oraz potrzebami. Coraz mniej ludzi rozumie pojęcia t.j. wspólnota, komuna (bez skojarzeń z PRL), zbiór ludzi robiących coś co wszyscy jednogłośnie chcą (bez żadnych łask i sztucznych przymusów). Tutaj na scenie pojawia się Internet Przedmiotów, który wychodzi z fazy nic nie mówiącego zwrotu i autor zaczyna odkrywać przed nami szczegóły możliwej przyszłości społeczeństw, które dzięki dzieleniu wiedzy/zasobów/dóbr będą w stanie być samowystarczalne bardzej niż od jednej pensji do kolejnej :-)
Wspólnota współpracy, o której wielokrotnie w książce wspomina autor towarzyszy
IoT, blockchain,
robotyka,
programowanie i ogólna zgoda zbiorowości ludzkiej do przejęcia władzy nad tym co teraz zatraca się w wirtualnych wartościach.
Wg. autora pojęcie
internet rzeczy skaluje się do komunikacji, energetyki i logistyki. Dzięki temu skalowaniu powstanie integralna infrastruktura, którą stworzą obywatele niezależnie od państw - tak jak stworzyli internet (World Wide Web). Ta infrastruktura XXI wieku to inicjatywa, która będzie wyzwaniem dla ludzi a nie państw, dzięki czemu koszta jakie generują organizatorzy/zarządcy/urzędnicy zostaną wyzerowane. Te koszta to będzie czas i chęci jednostek do dzielenia się dobrami. Przykładem idealnym ze świata IT jest otwarte oprogramowanie (
Open Source), gdzie wolontariusze z całego świata tworzą dla idei i często w wolnym czasie, niekiedy za darmo szacuję, że jakieś 80% kodu, który utrzymuje usługi internetowe. Od otwartych języków programowania, poprzez darmowe szkielety aplikacyjne (frameworks), darmowe bazy danych, wszelkie otwarte protokoły komunikacyjne, protokoły bezpieczeństwa i inne darmowe rekomendacje (RFC), na których opiera się dzisiejszy interent.
Skuteczne wyzerowanie kosztów to przejściowo gospodarka hybrydowa wg. autora: częściowo rynek usług płatnych a częściowo wspólnoty, które dzielą się dobrami i chętnie ze sobą współpracują. Taki inny przykład zapoczątkowanego trendu opisywanego w książce to niewątpliwie Druk 3D, gdzie każdy kupując dzisjiaj tanią drukarkę jest w stanie zbudować na niej 60% części do kolejnej i co ciekawe drukować w różnej skali przedmioty, o których mogliśmy do niedawna tylko marzyć. Rynek dostarcza prąd oraz materiał do druku a otwarte portale z wieloma gotowymi projektami dają nam przykładowe i często praktyczne przedmioty do wydruku.
Wg. autora książki idealna sytuacja to minimalizacja kapitalizmu wyniszczającego naturalne cechy społeczeństw. Zasadniczo rynek komercyjny będzie dawał podstawy do budowania rozwiązań, które razem społecznie możemy wytworzyć i oczywiście globalna myśl "jak żyć" nie musi pochodzić z reklam od TOP 10 światowych firm.
Ja rozumiem przekaz Rifkina tak, że Internet of Things to początek technologicznych przemian. Jak wiemy np: po trendzie "mobile first", urzędzeniach noszalnych smartwatachach/wearable, które wykończyły ilością szwajcarskie zegarki zawsze zaczyna się w tych czasach od powszechności technologii. Jeśli IoT faktycznie zostanie zrozumiane przez ludzi właściwie jako dobro, z którym można żyć i czymś, czym należy się dzielić, to kierunek komercyjny przestanie mieć znaczenie. Pociągnie to za sobą trend działania firm, które będą musiały otwierać swoje zbiory danych, interfejsy do bramek z danymi, API i kod. Inaczej nie będą się liczyć na otwartym rynku. Nie wiadomo, czy to nie zajmie nam kilku dziesięcioleci zanim wizja Ryfkina z książki stanie się codziennością. Aczkolwiek znam ludzi, którzy twierdzą, że jest kilka powodów, że to naturalnie przyspieszy rozwój świata i popłyniemy w podbój kosmosu jako oczywisty kierunek ekspansji.
Wierzę w to, że jako społeczeństwo ludzie są mądrzejsi, kiedy ich działania skupiają się przy ich naturalnych potrzebach. Wiem również, że nauczanie społeczne nawyków nie idzie systemom edukacyjnym za dobrze - pomijając nieliczne szkoły t.j. duńską i fińską. Wierzę zatem, że w społeczeństwie wspólnoty - o której pisze autor - będziemy sprawniej weryfikować, czy to czego uczą nasze dzieci w szkołach będzie służyło nam nam przyszłość, czy wytwarzało tzw. "tramwajowe zombie".
Obyśmy nie otyli od dostarczanej treści teksowej/reklamowej/audio/wideo i byli w stanie społecznie mądrze wykorzystać dobra Internetu Przedmiotów, wówczas kolejne pokolenia ludzi będą mogły nas wychwalać nie tylko na kartach historii i lubować się kolejną wojną światową, ale w codziennym życiu za to, że nie przegapiliśmy okazji do udoskonalania się ;-)
Szczerze polecam omawianą książkę i celowo nie zdradzam wszystkich sekretów zapisanych na jej kartach, abyście mogli przeczytać i przetrawić neutralnie swoje przemyślenia. Jeśli coś Wam się pojawi piszcie oczywiście w komentarzach.